Wartość szycia – jak myślisz, ile?

Mam wrażenie, że pokazując Wam gotową rzecz, wiele z Was (szczególnie Ci, którzy nie szyją) myślą, że szycie jest szybkie, miłe, łatwe i przyjemne… Z reguły tak jest (poza szybkie!), ale baardzo często podczas szycia napotykam na wiele trudności – przez co nie raz projekt musi odczekać kilka dni, aż mi przejdzie na niego złość 🙂

Zanim pokażę Wam tu na blogu efekt końcowy, muszę przejść przez wiele etapów – od wyboru wykroju i materiału odpowiedniego do niego, poprzez odrysowanie wykroju i skrojenie danej rzeczy, dalej szycie, podklejanie, prasowanie, doszywanie i bardzo często… prucie! Tak, tak… prucie to drugie imię każdej szyjącej osoby. Bez prucia nie ma szycia – niestety. Nie zawsze szew wyjdzie prosto, czasem coś nas rozproszy i źle zszyjemy elementy itp. itd.

Dużo czasu zajmuje też dostosowanie wykroju do swoich wymiarów – pomijam kwestie własnej konstrukcji (bo stworzenie własnej konstrukcji to także długi proces). Często gotowe wykroje są na mnie za duże, więc po zszyciu głównych elementów wykroju zaczyna się zabawa z dopasowaniem. Ta gimnastyka przed lustrem i wbijanie w siebie szpilek… z boku musi wyglądać dość zabawnie J Zdziwicie się zapewne, że najczęściej szyję w szlafroku? Podczas szycia non stop trzeba przymierzać uszytek – czy po zrobieniu zaszewek lepiej leży;  czy aby na pewno zaszewki wypadają w odpowiednim miejscu, czy rękaw nie jest za długi, czy ramiona nie opadają itp.

Dużo czasu zajmuje też prasowanie – tzw. „międzyoperacyjne”, czyli rozprasowywanie/zaprasowywanie szwów i oczywiście końcowe odprasowanie. W między czasie jeszcze fastrygi, wszywanie zamków, przyszywanie guzików i inne wykończeniowe smaczki.

A i na koniec jeszcze trzeba zrobić zdjęcia i przygotować post na bloga – to kolejny „pożeracz” czasu.

Przy tym projekcie starałam się fotografować poszczególne etapy szycia. Szyłam tę koszulę w nocy (jak Lili zasnęła). Także robienie zdjęć tylko przy lampce niestety wpłynęła na ich jakość.

Jak myślisz, ile … zajęło mi stworzenie tej koszuli?

Oto jak wyglądał proces:

– szukanie inspiracji i pomysłu (czasem wertuję kilkanaście numerów szyciowych czasopism),

– projekt (zwykle powstaje w głowie, bo na szkice brakuje czasu),

– dobór materiałów (z tym bywa różnie – czasami zainspiruje mnie materiał do stworzenia danej rzeczy, czasem dłuuugo muszę szukać materiału do wybranego modelu),

– dekatyzacja (zawsze piorę i prasuję materiały przed skrojeniem),

– przygotowanie formy (korzystając z gotowego wykroju trzeba go odrysować – często błądząc w gąszczu linii – kto widział wykroje z Burdy, ten wie o czym mówię),

– krojenie tkaniny (trzeba pilnować, by elementy wykroju ułożyć zgodnie z nitką prostą, a w przypadku krojenia wzorzystych materiałów pilnować, by np. nie skroić przodu bluzki „do góry nogami względem wzoru),

– podklejenie elementów (usztywnienie poszczególnych elementów wykroju – na szczęście nie wszystkich – najczęściej jest to kołnierzyk, plisa czy mankiet),

– szycie (tu jeszcze pokusiłam się o uszycie prototypu – pokażę go Wam w osobnym poście, bo tak mi się spodobał, że go cały czas noszę!),

– prasowanie międzyoperacyjne (każdy szew trzeba rozprasować/zaprasować, na koniec dochodzi jeszcze odprasowanie gotowego uszytku)

– przymiarka (tak jak pisałam wyżej – to jest niezła siłownia!),

– poprawki (i tu zależy od modelu – czasem jest ich kilka i nie zajmują dużo czasu, a czasem główkujesz i męczysz się kilka dni),

– wykończenia (potrzeba dużo czasu i cierpliwości – bardzo łatwo można złym wykończeniem zepsuć cały uszytek),

+ serce i uwaga włożone w cały proces – BEZCENNE.

Jak myślisz ile czasu to trwało?


Materiał: Bawełna Up & Away Branch in Blue *metallic, miękkie.com

Wykrój: Kocham Szycie 1/2018, model 114



Mam na swoim koncie już kilka koszul, zatem można powiedzieć, że dość łatwo szyło mi ten ten projekt. Jednak wcześniejsze projekty szyłam na bazie stworzonej wcześniej konstrukcji na moje wymiary. Tym razem chciałam wypróbować wykroje z nowej gazety Kocham Szycie i dopasowanie gotowego wykroju zawsze pochłania sporo czasu (dlatego też szyłam na początku prototyp). Nad koszulą pracowałam wieczorami, przez cały tydzień. Łącznie ok. 10-11 h. Jak doliczyć do tego zrobienie i obróbkę zdjęć + przygotowanie tego posta, to spokojnie można powiedzieć, że poświęciłam pół doby na stworzenie tej koszuli.