Garnitur – kolejne szyciowe marzenie spełnione

Długo damski garnitur był poza strefą moich krawieckich umiejętności. Od zawsze bałam się szycia spodni (zawsze mi się wydawało, że uszyję „uciekające” nogawki i za ciasne w kroku…) – do nich przekonałam się w szkole. Dobra forma to podstawa, więc 90% spodni szyję z bazowej konstrukcji. Żakiet to do dziś jest dla mnie ogromne wyzwanie… Jednak podstawowa zasada w szyciu, to „szyć, szyć i jeszcze raz szyć” – tylko tak można opanować szycie trudnych elementów.

Na swój pierwszy garnitur wybrałam wykrój na marynarkę bez kołnierza, żeby stopniowo przekonywać się do szycia żakietów i zbyt szybko się nie zrazić. Spodnie to klasyka ze szkolnej formy. Standardowo wprowadziłam skośne kieszenie, bo uwielbiam je i kieszenie w spodniach są dla mnie bardzo praktycznym rozwiązaniem.

Szycie całego garnituru szło bardzo sprawnie, materiał współpracował, marynarka leżała idealnie, wykrój nie wymagał żadnych poprawek. Pierwsze problemy pojawiły się przy podszewce – zabrakło mi podszewki na rękawy. Na szczęście w swoich zapasach znalazłam spory kawałek, który nadał się do skrojenia rękawów. W ostateczności podszewka płaszcza: to rękawy w kolorze żółtego złota, a reszta z różowego złota – także na bogato!

Ale najtrudniejszy moment nadszedł na samym końcu… Zrobiłam próbę obszycia dziurki na skrawkach materiału – jedna maszyna nie dała rady, druga poradziła sobie świetnie. Jednak przy właściwej dziurce na marynarce dziurka nie udała się… Pozostało mi dziergać dziurkę ręcznie – robiłam to pierwszy raz, zatem nie jestem w pełni zadowolona z efektu końcowego. I tak miał być idealny garnitur, a dziurka zepsuła mi całą zabawę. Mówi się trudno i nosi się garnitur dalej 🙂


Materiał: Tkanina jaguar, Textilmar

Wykrój: spodnie – wykrój własny, marynarka: model 113 Burda 8/2019